+1
voyażka 26 czerwca 2015 08:24
23.04 ruszyła pula tanich biletów na PolskiBus, zajrzałam więc jakie ceny udostępnione są na lato i z ciekawości wybrałam bilet Bydgoszcz – Praga i ku mojemu zdumieniu cena za 2 bilety wynosiła 51zł, wybrałam datę powrotną trzy dni później, a tu jeszcze taniej 31zł/2os. No to mówię – kupuję! I tak oto zaplanowaliśmy 30.06-2.07 w Pradze. Hotel znalazłam w ten sam dzień na ukochanym grouponie, gdzie za 2 noce + śniadania w hotelu 3* 10min od centrum przy stacji metra zapłaciliśmy 269zł. Nadszedł 30.06 bagaże spakowane, 2:30 odjazd. Z małym godzinnym opóźnieniem, czyli po 16 i (chyba obowiązkowym) postojem przy granicy (gdzie tanio można było zakupić czeskie korony) dotarliśmy do centrum Pragi na dworzec. W informacji tradycyjnie udaliśmy się po darmową mapkę i bilety komunikacji miejskiej. W Czechach nie ma zniżek dla studentów dlatego kupiliśmy 2 bilety 24h – obowiązują na każdy rodzaj komunikacji miejskiej, także na kolejkę na Petrin, kasuje się je 1 raz (110koron/1bilet) i sprawdziliśmy jak dojechać do hotelu. Metro jest rewelacyjnym środkiem transportu w Pradze, można nim dojechać wszędzie, warto nawet pojechać dalej i przesiąść się na inną linię niż korzystać z autobusów lub tramwajów. Dojechaliśmy do hotelu, który był rzeczywiście świetnie położony, blisko stacji i sklepów spożywczych w spokojnej okolicy. Odświeżyliśmy się, rzuciliśmy okiem na mapę i wyruszyliśmy na podbój Pragi. Na cel wzięliśmy Most Karola i wzgórze Petrin (moja słabość do wszystkiego co wygląda Paryż…). Na przemian kropiło i wychodziło słońce, więc było przepięknie. Wysiedliśmy w centrum (stacja Mustek) i poszliśmy wzdłuż Wełtawy na imponujący i tętniący życiem Most Karola.
Dalej odszukaliśmy drogę na wzgórze Petrin, wjechaliśmy na nasz dobowy bilet zabytkową kolejką i udaliśmy się na wieżę imitującą wieżę Eiffla. Wybraliśmy opcję wejścia pieszo, bo było taniej niż windą, nie żałowaliśmy bo widoki po drodze były przepiękne – śliczna malownicza pełna starych budowli, równiutkich domków, licznych mostów i mnóstwa zieleni! Samo wzgórze także zdecydowanie warte odwiedzenia – jest tam obserwatorium meteorologiczne i cudne ogrody z mnóstwem róż i innych kwiatów.
Wróciliśmy na dół kolejką zmęczeni i głodni w poszukiwaniu restauracji. Wybraliśmy bardzo przyjemną tradycyjną knajpkę, w której zamówiliśmy pyszną, aczkolwiek dość ciężką tradycyjną czeską kuchnię. Za dwa dania zupę i piwo, którymi najedliśmy się tak, że nie mogliśmy wstać od stołu zapłaciliśmy 318 koron, ale przemiły kelner dał nam jeszcze 10% rabatu – Czesi są naprawdę przemili. Po drodze było już ciemno, a my jakoś nie do końca mogliśmy się odnaleźć i troszkę się zgubiliśmy, ale dzięki temu zobaczyliśmy urokliwe, praskie uliczki – nie dziwię się zupełnie, że Praga jest nazywana małym Paryżem, ba jest jeszcze ładniejsza, a do tego bezpieczniejsza i czystsza (na każdym kroku widać było służby sprzątające, idealnie przycięte ogrody). Wróciliśmy wykończeni, ale zadowoleni.
Dzień drugi rozpoczęliśmy z samego rana od śniadania w hotelu i zaplanowania drugiego dnia – Hradczany, Wyszehrad i Stare Miasto.
Pierwszy wybraliśmy Wyszehrad zwany praską twierdzą, do którego z przesiadką dojechaliśmy metrem. Do celu doszliśmy w kilka minut. Powitały nas piękna zieleń i korty tenisowe . Wejście jest darmowe, obiekt jest dość dobrze oznaczony, wszędzie znajdują się drogowskazy. Już z drogi widzieliśmy chyba najsłynniejszy element Wyszehradu czyli okazała gotycka Bazylika pw. św. Piotra i Pawła (znajdują się tu relikwie św. Walentego). Piękna i okazała, nie mieściła nam się w obiektywie! Obok niej znajdował się cmentarz zasłużonych w kulturze Czechów.
Teren jest bardzo duży i bardzo zielony, a pozostałości po dawnej siedzibie władców czeskich wprowadza niesamowity klimat. Można tu zdecydowanie odetchnąć. Otoczony jest murami, spacerując wzdłuż których można podziwiać piękną panoramę miasta – dostrzec można stąd między innymi wzgórze Petrin, Hradczany, urokliwe uliczki oraz Wełtawę i jej liczne mosty.
Następnie pojechaliśmy do stacji metra Museum, na tzw. Nowe Miasto, gdzie jest dużo drogich sklepów, restauracje i chyba 10 Mc Donald’sów na jednej ulicy.
Dalej Metrem pojechaliśmy na słynne Hradczany, czyli „królewską dzielnicę”. Idąc w kierunku zamku napotykamy się najpierw na gwardzistów, jeśli mamy szczęście to o pełnej godzinie następuje uroczysta zmiana warty. Przez kolejną godzinę stoją oni bez ruchu w swoich budkach. Mateusz postanowił sprawdzić, czy są tak tolerancyjni próbując dotknąć jego broni, ale dostał ostrzeżenie :D.
Następnie wchodzimy na plac i stąd dochodzimy do okazałej, wyróżniającej się spośród innych budowli katedry św. Wita (była budowana przez 6 wieków, jest tak ogromna, że tak jak i Bazylikę w Wyszehradzie ciężko ją było zmieścić w obiektywie). Do Katedry bezpłatnie można wejść, robi naprawdę ogromne wrażenie, odbywają się w niej także msze święte.
Dookoła znajduje się zamek i mnóstwo zieleni. Znajdują się także sklepiki z pamiątkami, knajpki oraz ławeczki. Także słynna Złota Uliczka, ale nie chciało nam się płacić, więc tylko zajrzeliśmy zza bramek. Z racji tego, że Hradczany znajdują się na wzgórzu z każdego miejsca rozciąga się przepiękna panorama Pragi a na murach są liczne punkty widokowe. Z Hradczan zeszliśmy w stronę starówki, do której przeszliśmy mostem Karola. Naszym celem były (podobno najlepsze w Pradze) lody w lodziarni Angelato. Kolejka wychodziła, aż na zewnątrz, gałki były ogromne i rzeczywiście przepyszne! Lodziarnię odnaleźliśmy, więc spokojnie przechadzaliśmy się pięknym starym miastem pełnym zabytkowych budynków. Minęliśmy ratusz, dorożki i dotarliśmy do słynnego zegara. Przy nim o każdej pełnej godzinie odbywa się mini teatrzyk kukiełek, których mechanizm został stworzony w XVIIw! Przy zegarze zeszły się naprawdę wielkie tłumy, ale było warto.
Obiadokolację postanowiliśmy zjeść u Szwejka – żeby było tradycyjnie! Wybraliśmy tradycyjne czeskie potrawy, choć musimy przyznać, że w knajpce pod Petrinem jedzenie było zdecydowanie lepsze, ceny porównywalne. No i to co nas trochę zniesmaczyło – coperto, czyli opłata za nakrycie, wynoszące 30 koron. Jednak było sympatycznie, lepiej jednak jak restauracje uczciwie to zaznaczają.
Padnięci wróciliśmy do hotelu, na wieczór tradycyjne czeskie piwko i chipsy.
Trzeci dzień, był już niestety ostatni, więc po śniadaniu zostawiliśmy bagaże w hotelu i postanowiliśmy z racji tego, że na liście zwiedzania wszystko „odhaczyliśmy” prostu nacieszyć się Pragą. Pojechaliśmy znowu do Mustka i przechadzaliśmy się alejkami, odwiedziliśmy też znowu pyszne Angelato.
Zrobiliśmy też zakupy czeskich przysmaków: piwo, chipsy i słodycze. Wróciliśmy po bagaże i skierowaliśmy się na dworzec. Tam zjedliśmy na dworcu makaron „take and go” i wsiedliśmy do Polskiego Busa… Nie mówimy Pradze żegnaj – lecz do zobaczenia, bo było naprawdę pięknie!

Dodaj Komentarz